Nie jest to wprawdzie recenzja, ale...przeczytajcie sami.
Ta historia rozpoczęła się pewnego jesiennego poranka, gdy zobaczyłem plakat o wyścigu, który miał odbyć się w piątek o 14: 00 przy ul. Ogrodowej w moim mieście. Ścigać można się było wszystkim, co ma koła. Jako iż mój znajomy Marek był wynalazcą, poprosiłem go o zbudowanie rydwanopodobnego pojazdu.
Dochodziła 13: 00, kiedy w piątek biegłem co sił w nogach do Marka. Pojazd, który tam zobaczyłem, przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Wyglądał identycznie jak rzymski rydwan, poza tym, że miał mechaniczne konie. Można było się ścigać w grupach, dlatego zaprosiłem do udziału Marka i moją siostrę Anię. O 13: 40 byliśmy już na torze. Naszymi przeciwnikami byli mim w biało-czarnym gokarcie, okoliczny sklepikarz w furgonetce z lodami, grupa nauczycielek w książce na kółkach, dwóch górników w zmodyfikowanej drezynie oraz pan Ben-,lekko szalony dresiarz w czarnym BMW. Usłyszeliśmy odliczanie 3…2…1. Start! Zewsząd dobiegał pisk opon i warkot silników. Górnicy odpadli już na starcie z powodu ukradzionego tajemniczo koła. Przed nami był tylko mim, jednak nagle coś świsnęło, coś stuknęło i znaleźliśmy się na szarym końcu, a pan Ben wysunął się na prowadzenie. Podczas pogoni za resztą stawki zauważyliśmy plamy oleju na drodze i zniszczoną furgonetkę z lodami. Dalej było już tylko gorzej. Gokart w wielkiej pułapce na myszy i książko-mobil przyklejony do skały na poboczu. W wyścigu zostaliśmy tylko my i czarne BMW daleko przed nami. Nagle coś wskoczyło na nasz rydwan. Była to małpka pana Bena o imieniu Teresa. Trzymała ona młotek i śrubokręt, i gdyby nie szybka interwencja Ani, byłoby po naszym pojeździe. Utwierdziło nas to w przekonaniu, że dresiarz nie gra fair, jednak nie mogliśmy nic zrobić poza powolnym skracaniem dystansu. W końcu znaleźliśmy się koło siebie. Do mety zostało niespełna pół kilometra. Nagle z auta wystrzeliła w naszą stronę siatka, jednak wiatr zepchną ją prosto na niego. Czarne BMW wjechało z impetem w dąb niecałe siedemdziesiąt metrów od mety. Wygraliśmy! Tłum wiwatował! To wydarzenie nauczyło mnie, że oszustwo daje łatwy start, ale żałosny koniec.
Łukasz Sarnacki VIb