Był piękny słoneczny dzień, jak większość w Bejgole tego lata. Minął już rok, od kiedy mieszkańcy dworku odkryli skarb. Jego znalazca, Adam Cisowski właśnie rozmyślał. Nigdy nie powiedziałby, że w pięknej wioseczce Gąsowskich jest nudno, ale monotonia, bez zagadek tajemniczych drzwi i bród, rzeczywiście skłaniała do takich wniosków.
- Adaś! Adaś! Obiad na stole!- jego rozmyślania przerwał głośny krzyk Wandy, córki państwa Gąsowskich, a od pamiętnego dnia zakończenia przygody ze skarbem też dziewczyny Adasia.
- Już idę, spokojnie!- zaśmiał się młodzieniec i powstał z trawy, otrzepując się. W następnej chwili biegł już do środka, gdzie czekało nań pięknie pachnące kurczę. Nie było mu jednak dane skosztować przysmaku pani domu, gdyż wnet w samych drzwiach do jadalni otworzyła się przed nim wielka, dziwnie pulsująca ciemnozielona dziura dziwnie przypominająca portal, a biedny chłopak wpadł w nią z rozpędu. Nikomu nie było też dane przyjrzeć się jej dokładniej, gdyż zaraz po pochłonięciu młodego Cisowskiego zamknęła się z głośnym „puk!”.
- Adaaaaś!- krzyk Wandzi był ostatnim, co było dane usłyszeć Adasiowi, zanim bardzo dogodnie stracił przytomność i dał tajemniczej materii ponieść się daleko, nawet nie wiedział jak daleko od Bejgoły i swojej ukochanej dziewczyny.
Przebudziło go dopiero dziwne, ostre światło i… głosy? Ale nie znał żadnego z nich! Przysłuchał się bardziej.
- Jak to po prostu się tu pojawił?! Nikt nie włączał Pierścienia! Nie ma prawa go tu być!- usłyszał, a do rozmowy przyłączył się nowy głos.
- Wiem, wiem, ale jakoś się tu znalazł. Kiedy się obudzi, będziemy mogli poprosić naszych synów i ich przyjaciółkę, żeby mu pomogli.- W tym momencie zdecydował się spróbować wstać.
- Dzień dobry. Co to za miejsce?- wystękał z trudem. Nie wiedział, że dziwne podróże dziurami tak bolą. Rozejrzał się wokoło.
- Co to za urządzenia? Takie rzeczy nie istnieją!- powiedział ze zdziwieniem. Mężczyźni pomimo stresu, że oberwie im się za tego niespodziewanego gościa, roześmiali się.
- Ależ oczywiście że istnieją!- powiedział z rozbawieniem jeden z nich.- Przecież tu stoją. Jestem Piotr Polon, a znajdujemy się w Instytucie Badań Nadzwyczajnych- uśmiechnął się.
- Ja jestem Adam Cisowski- powiedział prędko Adaś.- Ale… gdzie Bejgoła, pani Gąsowska, skarb?- spytał. Mężczyzna spoważniał.
- Prawdopodobnie dostałeś się tu przez lekką awarię kondensatorów w Pierścieniu. Nie miał on już gdzie gromadzić energii, więc wyładował ją na pustkowiu, jednak energia ta w nieznany na sposób pojawiła się także w twoich czasach pod postacią portalu, który Cię wciągnął.- wyjaśnił. Adaś zamarł.
- To znaczy że… nie jest rok 1958?- spytał z niedowierzaniem. Pan Polon pokręcił głową.
- Nie. Jest rok 2018.- odparł z lekkim uśmiechem.- Trzeba sprowadzić Felixa, Neta i Nikę- mruknął do siebie, a zaraz spojrzał na współpracownika, który patrzył na niego, czekając aż go przedstawi.- A, no tak! Adamie, to jest Marek Bielecki.- przedstawił kompana. Kliknął coś na płytotece zawieszonej na szyi, która wydała krótkie piskliwe „piiii” i zaraz do sali wpadli dwaj chłopcy i dziewczyna, na oko w wieku 15, 16 lat.
- Co się stało, tato? Pisałeś, że to pilne. Dobrze, że przywiozłeś nas dziś tutaj. Ale kim jest ten na podłodze?- pytał ten z ciemnymi włosami wyglądającymi, jakby układał je za pomocą granatu.
- Uspokój się Net- powiedziała ostrzegawczym tonem dziewczyna z rudymi włosami i zielonymi oczami. Na jej nieco bladej twarzy widać było nieliczne piegi.
- Ten chłopak nazywa się Adam i jest tu z… hmmm, jakby to powiedzieć, cóż. Pochodzi z roku 1937. Dostał się przez lekką awarię kondensatorów. Nie mamy jak wywołać czegoś takiego specjalnie, więc musicie mu pomóc się zaaklimatyzować, aż znajdziemy sposób na odesłanie go do jego czasów. Miło by było, jakbyście wy też próbowali coś wykombinować- powiedział Bielecki.
- Dooobra. Poradzimy sobie.- powiedział luzacko chłopak nazwany Netem.
- Najpierw wypadałoby się przedstawić- chłopak z blond włosami upomniał kolegę.
- Jestem Nika, a to Felix i Net -przedstawiła się dziewczyna i pokazała kolejno na przyjaciół, mówiąc ich imiona.
- Miło mi, Adam Cisowski- powiedział, wstając. Czuł, że może te czasy też nie są złe.
- Chodźmy, musimy Cię zapoznać z naszym światem!- zawołał entuzjastycznie Net.
- Uważajcie na siebie!- krzyknął jeszcze Piotr Polon, zanim drzwi sali się zamknęły, a przyjaciele ruszyli krętymi, szerokimi korytarzami.
Nagle zza rogu wyłonił się Konpopoz.
- O, nasz ulubiony robotyczny cham!- powiedział z udawanym entuzjazmem Net.
- Także bardzo niemiło mi państwa białkowców widzieć.- odparł niebieski odkurzacz, po czym podjechał do Adasia.
- A pana widzę po raz pierwszy- mruknął. Cisowski wpatrywał się w robota urzeczony.
- Niesamowite- szepnął.- Ta kupa blach mówi- powiedział z wielkim zdziwieniem, podczas gdy Net zwijał się ze śmiechu.
- Kupa blach, dobre.- zachichotał. Nika posłała mu karcące spojrzenia.
- Przestań się tak nad nim znęcać- poprosiła chłopaka.
- Dziewczyno, ja tu stres odreagowuję!- zaprotestował ciemnowłosy.
- Chodźmy dalej- zaproponował Felix.- Musimy pokazać Ci miasto- zwrócił się do Adama, na co ten pokiwał głową.
- Ale jak on mówił?- spytał zaciekawiony.
- Sztuczna inteligencja- Net odpowiedział, zanim jeszcze Felix zdołał otworzyć usta.- U was tego jeszcze nie ma, ale to taki jakby program, który sam się uczy. Wiesz, pobiera wiadomości i zostawia sobie te przydatne- dodał, kiedy Konpopoz zniknął na zakręcie.- Ciekawa sprawa, ja nawet tego w pełni nie rozumiem. Znaczy wiem, co trzeba zrobić, ale to całkiem złożone. Bierze się takie małe programy klocki i trenuje. Po takim treningu zazwyczaj są do wyrzucenia, ale takie jedne na tysiąc są dobre. I trenujemy te małe, aż będzie ich kilka tysięcy i łączymy w coś większego. I tak dalej, aż powstanie właśnie AI.- wyjaśnił. Adaś patrzył na nich szeroko otwartymi oczami.
- Nieźle- wydusił. Po paręnastu minutach wyszli z budynku… w środku lasu!
- I co, zdziwiony?- zaśmiał się Net. Cisowski tylko w milczeniu pokiwał głową.
- Niezły odpał - przyznał Felix.
-A to jedno z normalniejszych wejść- wtrąciła się Nika.
- Teraz musimy tylko dojść do przystanku, złapać autobus i pojechać do miasta- powiedział optymistycznie Net.
- Nigdy nie chwal dnia przed zachodem słońca!- ostrzegła go rudowłosa.
- Oj, już, już stanie się coś złego, co?- prowokował ją żartobliwie.
Po półgodzinie byli już pod miastem i nic nie sprawiało wrażenia, jakby miało się popsuć. Niestety! Tuż przy granicy miasta autobus prychnął, kichnął, zacharczał i gwałtownie się zatrzymał. Nika uśmiechnęła się z wyższością.
- A co ja ci mówiłam?- powiedziała.
- Ojeju, no dobra, dobra. Ale nie mów, że to Ty to spowodowałaś!- przyjrzał jej się z powątpiewaniem.
- Nie, oczywiście, że nie!- zaprzeczyła obserwowana dziewczyna.
- O co wam chodzi?- spytał dotąd nieodzywający się Adam. Super paczka wymieniła spojrzenia „Mówimy mu?” „Wydaje się okej.” „Nie możemy go przecież ciągle okłamywać.”. W końcu spojrzeli na niego.
- Nika ma telekinezę- powiedział na jednym wydechu Net. Adam zrobił głupią minę.
- Tu jest dziwniej, niż myślałem!- zawołał.
Po kolejnej półgodzinie wreszcie dotarli do miasta.
- Może pójdziemy do Zbędnych Kalorii?- zaproponował Felix i po chwili wszyscy siedzieli przy stoliku, czekając na szarlotki i gorącą czekoladę.
- Ciekawie tu u nas, nie?- zaśmiał się Net.
- Noooo, nawet.- przyznał Cisowski.- Jest dużo inaczej, chociaż przecież przeniosłem się o tyle lat, to naturalne, że jest inaczej- roześmiał się. Po chwili dostali zamówienie.
- O, nowy kolega- uśmiechnęła się pani Basia, właścicielka kawiarni.
- Tak. Przyjechał tu na parę dni z Mazur - skłamała prędko Nika, ale kiedy kobieta odeszła, szepnęła:
- Nienawidzę kłamać - Felix pokiwał głową.
- Obyśmy nie musieli robić tego więcej - dodał.
Po zjedzonym posiłku, który, nawiasem mówiąc, bardzo zasmakował Adasiowi, poszli na miasto. Adam nie mógł się nadziwić wysokości budynków. Kręcił głową z niedowierzaniem.
- Jak oni to zrobili?- spytał, a przyjaciele popatrzyli na niego zdezorientowani.
- Co?- zdziwili się. Młody Cisowski zaśmiał się.
- Te budynki. Dlaczego one są takie duże?- powtórzył, doprecyzowując pytanie. Nika także się roześmiała.
- Aaaa, budynki. Stawiają bardzo wysokie rusztowania i dźwigi- wyjaśniła, jednak Adasia już zajęło coś innego.
- Szybkie te samochody- stwierdził zdziwiony.
- No tak, teraz takie produkują- zgodził się Net. Nagle zadzwonił telefon. Odebrał Felix.
- Halo? Tak tato? Jesteście blisko rozwiązania problemu? Ale potrzebujecie nas?- mówił zdziwiony.- Okej, zamówię bus i będziemy- zgodził się i zakończył połączenie.
- Musimy znowu jechać do Instytutu- zakomunikował przyjaciołom.- Ojcowie nas potrzebują- dodał i zaczął klikać coś w elektrogitymacji. Po chwili podniósł głowę.
- Mamy bus za 10 minut. Przyjedzie na róg tej ulicy- pokazał na niezbyt odległy zakręt drogi. Po 7 minutach czekali już tam na transport.
Po 15 minutach, bez żadnych przykrych niespodzianek dojechali do jeszcze innego wejścia. Przyjaciele wyszli i, prowadząc za sobą Adama, kluczyli po korytarzach, zbliżając się do sali z błyszczącym złowrogo Pierścieniem. W końcu lekko wyczerpani weszli do pomieszczenia.
- Byłem pewny, że to miało być tamtędy!- usiłował tłumaczyć się Net. Wszyscy śmiali się z jego prób wytłumaczenia się, oczywiście oprócz samego chłopaka.
- Jasne, śmiejcie się- burknął lekko obrażony. Nika położyła mu rękę na ramieniu.
- Hej, nie bocz się. Przyznaj, te szukanie przejścia było zabawne- namawiała go. W końcu ciemnowłosy roześmiał się.
- No dobra, dobra. Było śmiesznie- zgodził się.
W końcu podeszli do ojców Felixa i Neta.
- Tato!- zawołał ten drugi, chcąc zwrócić uwagę rodzica.
- O, jesteście już! To dobrze- uśmiechnął się Marek Bielecki, odrywając się od komputera. Spojrzał w stronę Pierścienia.- Kondensatory naprawione, ale niedługo będzie wystarczająco mocy, by można było otworzyć portal- powiedział z zadowoleniem.- Musicie się już żegnać.- dodał nieco smutniej. Przyjaciele jęknęli zawiedzeni. Wiedzieli, że kiedyś będą musieli się pożegnać, ale nie wiedzieli, że to nastąpi tak szybko.
- Ale naprawdę musicie go odsyłać już teraz?- spytał błagalnym głosem Net. Pan Polon również odwrócił się do nastolatków i pokręcił głową.
- Niestety. Tak musi być, jego obecność w naszych czasach może zmienić historię. Kto wie, czy ta zmiana nie doprowadziłaby do katastrofy- dodał.
Po chwili komputer piknął, a tata Neta odwrócił się do niego.
- Gotowe! Możemy zaczynać- zawołał. Przyjaciele pożegnali się z Adamem po raz ostatni i chłopak podszedł do wskazanego miejsca. Na pożegnanie Nika wcisnęła mu jeszcze kartkę w dłoń.
- Zaraz otworzy się przed tobą portal. Musisz w niego po prostu wejść- poinstruował go Piotr Polon. W końcu pojawiła się dziura. Adaś po raz ostatni obrócił się i pomachał Felixowi, Netowi i Nice i z zamkniętymi oczami wstąpił w czeluść.
- Adaś! Wróciłeś!- były to pierwsze słowa, jakie usłyszał, ale już wiedział, że jest w domu. Otworzył oczy i zobaczył pochylającą się nad nim Wandę. Podskoczył na równe nogi.
- Wandziu! Jestem w domu!- krzyknął ucieszony. Po chwili przyszedł też pan profesor, rozkładając ręce.
- Piotrusiu! Co się z tobą działo? Nie przyszedłeś na obiad, zaczęliśmy cię szukać, a Ty leżałeś sobie w trawie!- zawołał. W tym momencie Adam zaczął zastanawiać się, czy to aby nie był wszystko sen. Czym prędzej jednak zaczął obszukiwać kieszenie. Jakaż to była ulga, gdy w jednej z nich znalazł list od Niki. Nie, stój! To był list od całej trójki!
Drogi Adasiu!
Mamy nadzieję, że podobał Ci się świat za blisko 80 lat. Kto wie, może się jeszcze spotkamy, kiedy będziesz stary, w naszych czasach. Nie zapomnij o nas. Znaliśmy się tylko parę godzin, ale jesteś świetny. Nadawałbyś się do naszej Superpaczki. Ale wiemy, że jesteś potrzebny w swoich czasach. Baw się w nich dobrze!
Twoi przyjaciele
Felix, Net i Nika
Adaś uśmiechnął się, czytając te słowa.
Oczywiście, że będę pamiętał… przyjaciele.- szepnął do siebie, ponownie ukrył list w kieszeni i poszedł do domu z Wandzią i nauczycielem.
Gabriela Godlewska kl. VIc