28 listopada. Poranek. Trasa do Białegostoku w mlecznej mgle. Humory dopisują piątoklasistom i czwartej b. Ponad 100 osób pod opieką wychowawców p. Małgorzaty Gierałtowskiej, p. Marii Janeczko, p. Luizy Borawskiej, p. Tomasza Krajewskiego oraz p. Moniki Dołęgowskiej, p. Małgorzaty Boreckiej i p. Agnieszki Iwan wybrało się na wycieczkę do stolicy województwa. Od rana śpiewy (Ile ten Sławomir ma fanek!? A Zenon?!), rozmowy, gwar...
Pierwszy punkt programu to spektakl „W pustyni i w puszczy” w Teatrze Dramatycznym. Oczekiwania duże, znajomość tekstu Sienkiewicza u niektórych uczniów- perfekcyjna. I co? Wyszliśmy z mieszanymi uczuciami.
Przedstawienie to teatr w teatrze. Aktorzy grają grupę przygotowującą film na podstawie książki. Okazuje się, że tylko jedna osoba zna treść oryginału Sienkiewicza i stąd wynika dużo nieporozumień. Reżyser przenosi widzów do Chartumu, by za chwilę znaleźć się w ... kosmosie. Każdy z aktorów ma na uwadze swoje interesy: zapewnienie sobie popularności, zarobienie pieniędzy...stąd kłótnie i nieporozumienia na planie. W efekcie pojawia się dwóch konkurujących ze sobą podróżników Linde, „Mahdi „ biega w szlafroku, nie wiedząc, kiedy ma wystąpić, Fatma knuje otwarcie, a jeden z aktorów gra trzy jednoczesne role i nie może się roztroić. Nel- Ursula- kaprysi, reżyser zakochuje się w mentorce Nel, ciut grubawa Danuta oburza się, że ma zagrać słonia, Staś gniewa się na Gebhra za dotkliwe smagnięcie korbaczem... Słowem, galimatias!
Dopiero pod koniec sztuki, kiedy jasno jest powiedziane, że bez czytania nic się nie osiągnie, a reżyser poznaje tekst, następuje ład! I tu ciekawy pomysł- teatr cieni- a w nim historia opowiedziana logicznie, rzeczowo i w zgodzie z intencją Sienkiewicza, który (notabene) grzmi zagniewany z teatralnego balkonu słowami z „Dziadów” Mickiewicza: „Ciemno wszędzie...”
Aktorzy w dobrej wierze wychodzili do widzów i (o zgrozo!) naszym chłopcom udało się poskromić i przywłaszczyć sobie „jadowitego” węża!
Spektakl był nowatorski. Przesłanie czytelne: czytaj książki i nie rezygnuj z marzeń. Czy się podobał? Rozśmieszał na pewno, dawał do myślenia, a o upodobaniach się nie dyskutuje.
W Uniwersyteckim Centrum przyrodniczym im. prof. Myrchy olśniło nas bogactwo zbiorów: minerałów, koralowców, skamielin, meteorytów, zwierząt...Prowadzący nasze trzy grupy opowiadali ciekawie. Łoś zerkał na niektórych groźnie, kiedy robili z nim selfie (Oj, Franek!). Wiadomości było mnóstwo i każdy miał szansę zapamiętać coś interesującego. Dziś – tysiące porobionych zdjęć, wypieki na twarzach („To diamenty? Ojej! Jaki piękny żywy wąż! Chodźcie! Zobaczymy meteory! A czemu te pingwiny są tak małe? Te świstaki się całują!")) i opowieści wieczorem na pewno z emocjami przekazane rodzicom. Oprowadzający nauczyciele akademiccy byli pod wrażeniem zachowania i zainteresowania naszych uczniów. Pochwalili nas. Miło. Nie wiedzieli, że nasi czwarto- i piątoklasiści to naprawdę wspaniałe dzieciaki!
Na koniec Mc Donald. Lekcja samodzielności pod dyskretnym okiem nauczycieli. Wybrać, zamówić, zapłacić, znaleźć miejsce, zjeść, posprzątać, zabrać plecak.... Rodziców nie ma! Uff! Z pełnymi brzuchami, ale jednak nie syci wrażeń wróciliśmy do domów. Po drodze gry zespołowe. Prawda czy wyzwanie? I to, i to... Kiedy następna wycieczka? To-wyzwanie!
Wycieczkowicze