Narzekać możemy i , niestety, umiemy. Tu za dużo, tu za trudne... Są jednak uczniowie, którym nadmiar czasu z konieczności spędzanego w domu sprzyja rozwijaniu skrzydeł. I świetnie, że nie robią tego dla oceny ( choć dwie szóstki murowane!) , tylko by się pobawić konwencjami, wypróbować siebie i – przy okazji dostarczyć czytelnikom emocji. Napisanie tekstu na ponad 1000 słów o tym świadczy, bo wymaganych było od 150-200-?. Z wielką przyjemnością dzielę się z Wami na razie opowiadaniem Basi Dołęgowskiej z VI c. Publikacja innych - wkrótce.

Poniżej spotkanie Felixa, Niki i Neta z… Adamem Cisowskim w ekscytującej przygodzie z przeniesieniem w czasie i Świętym Mikołajem. To, co lubimy. Zapraszam do lektury.

Luiza Borawska

W grudniu po południu...

Był okres świąt Bożego Narodzenia - czas, w którym nawet najwięksi wrogowie mają ochotę się pogodzić. Wszyscy stroją choinki w kolorowe bombki i łańcuchy, spędzają czas z rodziną, bawią się i śmieją. Oprócz jednej osoby...Adaś Cisowski, mądry człowiek, pomagał rodzicom pięknie przystrajać dom.Przynajmniej się starał, bo co kilka sekund przeszkadzała mu rozkrzyczana dzieciarnia, jaką było jego rodzeństwo. Cztery młode, ożywione istoty, zachowaniem przypominające małe, skaczące kotki, hasały po całym domu, próbując zwrócić na siebie uwagę poprzez zdejmowanie ozdób z choinki.

- Wy podstępne lisy! - skarcił je Adaś. - Czy naprawdę nie możecie przez kilka minut usiedzieć w spokoju, nikomu nie przeszkadzając?

Maluchy popatrzyły na niego przestraszonym wzrokiem i usiadły na środku pokoju, przyglądając się pracy starszego brata.

- Czemu wieszacie rośliny na ścianach? - spytało jedno z dzieciątek siedzących spokojnie na dywanie, widząc, jak rodzice wieszają girlandy pod sufitem.

- To są sztuczne gałęzie - odpowiedział mu Adaś, który, jako starszy brat, powinien uczyć rodzeństwo niektórych rzeczy, by rodzice się tym nie dręczyli.

Po jakiejś godzinie Adaś, zmęczony, postanowił wyjść na relaksujący spacer po okolicy. Byłoc ałkiem biało, jakby ktoś wziął wiadro mąki i obsypał całe miasto. Mimo tego świeciło słońce i było nawet ciepło.Przechodząc obok śmietnika, Adam przyuważył dziwne żelastwo rzucone w kąt pomiędzykontenerem a blokiem mieszkalnym. Przyjrzał się urządzeniom i ustalił, że są warte naprawy,ponieważ wyglądały, jakby były w dobrym stanie.Na szczęście miał w kieszeni kurtki torbę na zakupy, w której metal mieścił się idealnie, bo był rozmiarów robota kuchennego.Wróciwszy do domu, zamknął się w piwnicy ( o ile ją miał ) i tam składał coś przypominającego kształtem cyrkową obręcz. Złożenie ustrojstwa zajęło mu niedługo, ponieważ było prawie nienaruszone.Gdy skończył, podłączył maszynę do prądu odstającym kablem. Ku jego zdziwieniu, to „coś" stworzyło obok siebie jakiś dziwny, mieniący się różnymi kolorami okrąg. Zanim Adaś zdążył dowiedzieć się, co to jest, znajdował się jakby w przestrzeni kosmicznej, gdzie poczuł,że nie ma kręgosłupa.

 Po chwili wylądował w tym samym miejscu, w którym znalazł „;to”, jednak bardziej... żywym i kolorowym. Ależ się zdziwił, kiedy zobaczył ludzi z płaskimi urządzeniami chodzących po ulicach! Jego reakcja była dokładnie taka sama, kiedy zauważył rząd najnowszych modeli mercedesów jadących szosą.Nie mógł uwierzyć, że „;to” było portalem przenoszącym w czasie. Próbował znaleźć inne rozwiązanie, na przykład że to tylko sen. Ale daremnie szczypał się kilka razy. To było prawdziwe życie!Zanim zdążył obczaić, gdzie, a raczej kiedy jest, zauważył trójkę osób w jego wiekuwyglądających na takich, którzy wiedzą, o co chodzi.

- Hej, wy tam! - krzyknął do nich, co poskutkowało zwróceniem na siebie uwagi kilku osób stojących najbliżej niego, ale najważniejsze, że usłyszeli go nastolatkowie, do których wołał.Chwilę później znaleźli się obok niego.

- Który to rok? - zapytał ku ich zdziwieniu Cisowski.

- 2020 - odpowiedziała mu dziewczyna, która należała do trójki przyjaciół. - A przy okazji - jestem Nika. A to są Net i Felix przez „X” na końcu - powiedziała, a jej przyjaciele ukłonili się Adasiowi.

- Znalazłem się tu za pomocą jakiegoś sprzętu, który leżał obok śmietnika i złożyłem w piwnicy (to on ma tę piwnicę?) - powiedział Adam.

- Dobrze, że jesteś, niezależnie skąd - odrzekł Net. - Potrzebujemy pomocy. Zaczął opowiadać o tym, że ktoś próbuje zepsuć tegoroczne święta i że mają zamiar dojść, kto.

- Chętnie wam pomogę, jestem dobrym detektywem - pochwalił się Adaś.

- Przed chwilą znaleźliśmy zaskakująco duże ślady butów - relacjonował mu dotychczasowe odkrycia Felix. - Prowadzą w stronę tamtego lasu.

Udali się więc w kierunku wskazywanym przez ślady. Biegli w stronę ciemnego, sosnowego lasu przy akompaniamencie wesołych rozmów i śmiechów. Ale kiedy znajdowali się tuż przy samym lesie, ślady się urwały.

- Ta okolica wydaje mi się znajoma... - wyszeptał Adaś, przypominając sobie drogę do Bejgoły. - Chyba wiem, gdzie prowadzą ślady! Musimy poprosić kogoś o podwiezienie.

Złożyli się na taksówkę, po czym pojechali. Nie liczyli czasu, w jaki tam dojechali, ale w miłej gadaninie czas minął bardzo szybko. Adaś doprowadził Felixa, Neta i Nikę do miejsca, w którym swojego czasu był uwięziony przez „malarza”. Zaczął wspominać te czasy, w których pomagał profesorowi Gąsowskiemu rozwiązać zagadkę zaginionych drzwi.Podeszli do więzienia, w którym to Adam poznał Francuza, a za kratkami zobaczyli Świętego Mikołaja wraz z reniferami.

- Dzień dobry! Skąd pan się tu wziął? - zapytała zdziwiona Nika.

- Znalazł mnie jakiś człowiek, który podawał się za malarza. - odpowiedział Mikołaj. - Powiedział, że może namalować mój portret, ale zamiast tego uwięził mnie tutaj.

Adaś zastanowił się przez chwilę. Dobrze pamiętał „malarza” i chudego jego współpracownika.

- Nie zostawił panu żadnej wiadomości czy czegoś w tym stylu?

- Owszem, coś takiego wręczył mi przed zamknięciem mnie tutaj, ale kompletnie nie rozumiem, co jest tu napisane. - po czym wystawił w jego kierunku kartkę.

Adaś wziął od niego mały kawałek papieru. Oto, co było na niej napisane:

Szukaj mnie tam, gdzie jest na przemian

niebiesko i czarno, a czasem

biało lub szaro.

Adaś przez chwilę zastanawiał się nad tym, lecz po kilku sekundach zrozumiał szyfr.

- Musimy rozglądać się po niebie. - powiedział dość poważnym tonem.

Nikt nie zadawał zbędnych pytań. Popatrzyli w górę w idealnym momencie, ponieważ akurat nad nimi przelatywał gołąb pocztowy. Zrzucił im kolejną zwiniętą karteczkę, z której

wyczytali:

Jestem tam, gdzie zielone zwoje

osadzone są na brązowych prętach,

a wielkie lustro leży na ziemi.

To zrozumieli już wszyscy.

- Niech pan tu poczeka, panie Mikołaju. - krzyknął Felix. - Wrócimy do pana za około pół godziny.Pobiegli w stronę małego lasku koło jeziora. „Zielone zwoje osadzone na brązowych prętach”to po prostu drzewa, a „wielkie lustro na ziemi” było jeziorem.

Gdy dotarli na miejsce, szukali „go” wszędzie, gdzie tylko się dało, a kiedy nic nie znajdowali, szukali jeszcze raz. Ale i tak nic nie zwróciło ich uwagi.

Kiedy już całkiem stracili nadzieję, nagle usłyszeli za sobą czyjś złowieszczy śmiech. Odwrócili się i trudno opisać ich zdziwienie po ujrzeniu sań Świętego Mikołaja zaprzężonych w osiem koni udających renifery, a w nim kogoś, kogo tylko Cisowski rozpoznał – „malarza” i„chudego”, ludzi, którzy próbowali przeszkodzić naszemu detektywowi w rozwiązaniu zagadki zaginionych drzwi.

- Tego się nie spodziewaliście, co? - krzyknął fałszywy malarz.

Wesoła czwórka zaczęła uciekać przed goniącymi ich fałszywymi Mikołajem i elfem, jak najszybciej mogła, a kiedy nie miała już szans ucieczki, zauważyła małą chatkę. Podbiegła do niej z prośbą o pomoc, którą dostała. W chatce tej mieszkał były policjant.

- Proszę się zatrzymać! - krzyknął do sań krzywo prowadzonych przez konie, z których jeden, przestraszywszy się krzyku, prawie wywinął fikołka.

Sanie jechały coraz wolniej, aż stanęły. Policjant wyciągnął z kieszeni spory kawałek grubej liny (jak ona się tam zmieściła?), po czym związał opryszków i przeniósł do swojego samochodu, którym pojechał na komisariat.

Szczęśliwi Adaś, Felix, Net i Nika puścili konie wolno, a sami pociągnęli sanie do Mikołaja (tego prawdziwego ).

- Dziękuję wam za pomoc, dzieci. - powiedział z ulgą Mikołaj po uwolnieniu i zaprzężeniu reniferów. Odlatując, krzyknął jeszcze:

- Wesołych świąt!

- Teraz musimy jakoś wrócić. - powiedziała Nika.

Ale z tym nie było problemu. Złapali autostop, którym dojechali na miejsce ich pierwszego spotkania. Pożegnali się i rozeszli. Adaś zauważył, że na ręce ma opaskę z guzikiem. Wcisnął go i znowu otworzył się portal. Wskoczył w niego i wrócił do domu.

Tak oto Adaś wraz z Felixem, Netem i Niką uratowali Święta Bożego Narodzenia. Teraz tylko musi odebrać solidne „lanie” od rodziców, którzy o niczym nie wiedzieli.

Barbara Dołęgowska kl.VI c