Ostatnio w wypowiedzi wielu dorosłych coraz częściej docierają do mnie opinie na temat gier komputerowych i portali społecznościowych. Słysząc ten temat w telewizji, jak i w codziennym życiu, zastanawiam się, czy rzeczywiście niektórzy dorośli są aż tak przewrażliwieni na punkcie Internetu i gier, czy to po prostu ja jestem aż tak przez media zdemoralizowany.

Problem mianowicie polega na tym, że obie te atrakcje popularne wśród nastolatków mają tak negatywnie wyrobioną opinię przez starsze pokolenia (oczywiście nie jest tu mowa o wszystkich), że coraz więcej niemoralnych zachowań jest zrzucanych na któryś z tych dwóch czynników. Powstają filmy, programy (np., „Trudne sprawy”), które przedstawiają historie nastolatków wyimaginowane przez producentów, żeby nie powiedzieć- wyssane z palca. Główni bohaterowie programów miewają zwykle do czynienia z Internetem lub grami. Grożą lub zabijają innych ludzi, co ma przekazać widzom, że niektóre źródła rozrywki potrafią bardzo zmienić psychikę dorastającym osobom.

Odnoszę jednak wrażenie, że wielu dorosłych podchodzi do tej sprawy zbyt poważnie i dosłownie, i w taki sposób temat „buntujących się” nastolatków staje się coraz popularniejszy w mediach i codzienności. Moim zdaniem, przesadą jest oskarżanie Internetu za jedyny powód niektórych zachowań.

Oczywiście powinniśmy mieć oczy szeroko otwarte na różne uzależnienia czy też dziwne zachowania młodszych, ale nie powinno się też bezpodstawnie krytykować mediów za wszystko, co tylko złego się wydarzy.

Obywatel San Escobar