3 października po południu dolny hol szkoły zapełnił się mieszanką jakiś dziwnych przybyszów. Rolnicy? Indianie? Kowboje? Bobasy? Tak, w takich przebraniach pojawili się czwartoklasiści na zwyczajowych otrzęsinach zorganizowanych przez SU. Dzieci były nie do poznania. Włożyły stroje zgodnie z oczekiwaniami. Farmerzy- kraciaste koszule, wygodne buty (czy ktoś był w gumowcach?), kowboje - kapelusze i pistolety, a bobaski? ...bez pampersów, bardzo ruchliwe i hałaśliwe, choć w uroczych śpioszkach i ze smoczkami w buziach.

Żeby jeszcze było ciekawiej, ci przybysze zostali zaproszeni do... królewskiego zamku, w którego podwojach witał ich SU, ni mniej ni więcej, tylko książęta i księżniczki z dwiema królowymi Małgorzatami i królową Moniką na czele! Co by nie mówić, samorząd znowu pokazał swoją kreatywność i talenty artystyczne. Na budowę zamku zużyto aż 15 ogromnych kartonów, a ile ozdób? a stroje? Wydano na nie fortunę (Xd)! Ostatecznie i arystokracja, i włościanie, i przybysze z Dzikiego Zachodu, nie mówiąc o bobaskach, dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Demokracja króluje.

Kiedy każda z klas się ładnie zaprezentowała, przyszła kolej na konkurencje. Jak otrzęsiny to i picie mleka na czas przez słodziutkie „ kotki”, rysowanie portretów wychowawców, zjadanie cytryn, pokonanie toru przeszkód i oczywiście quiz wiedzowy o szkole. Emocji było co niemiara. A wygrana super: wszystkie klasy ulokowały się na pierwszym stopniu podium! Potem – dyskoteka, nauka belgijki i innych tańców synchronicznych. Było bardzo, bardzo wesoło, przyjaźnie i bezpiecznie pod okiem królestwa z SU oraz wychowawców (też przebranych).

O 17 30 swoje otrzęsiny mieli siódmoklasiści. I tu ciekawe połączenie – jaskiniowcy z VII a kontra żołnierze z VII b. Myślicie, że prymitywni jaskiniowcy byli bez szans? Wręcz przeciwnie! Obie grupy świetnie wykonały swoje zadania, a uniwersalny taniec sprytnie rzucił dziewczyny z jaskiń w objęcia żołnierzy i ... odwrotnie.Widać królewskie otoczenie wszystkim służyło. Zabawa na sto dwa- nieco mniej żywiołowa jak dziecięca, ale równie radosna i udana.

I jak tu wieczorem skupić się na odrabianiu lekcji, skoro głowę wypełnia tyle wrażeń? Jedyna nadzieja w wyrozumiałości nauczycieli. Może jutro nie będą pytać i robić klasówek? Oby!

Redakcja