Dziwne czasy, ale przecież święto nauczycieli i pracowników oświaty nie wypadło z kalendarza. Stąd życzenia niezmienne: cierpliwości, zdrowia, wiecznego optymizmu i wiary w ucznia - jego kreatywność i zalążek mądrości. To trwa. Niezależnie od czasów. Czy stacjonarnie czy zdalnie. To ostatnie nauczanie wymaga więcej wysiłku z obu stron, ale czasem jest wskazane ze względu na bezpieczeństwo. Wymaga większej dojrzałości od ucznia i … jego uczciwości. Nie ma co kombinować dla samej oceny, a w głowach hodować pustkę. Tego życzymy w tym dniu właśnie uczniom. Nauczyciele są dorośli i umieją być elastyczni w tych dziwnych czasach.

Dla umilenia dnia i jako zachętę do pisania publikujemy Wam pierwszy „Dziennik z kwarantanny”. To inspiracja dla tych, co nie wiedzą, jak pożytecznie spędzić czas i rozwinąć się polonistycznie.

Wchodzimy do domu uczennicy z VII c:

Dzień 1 - 6.09.2020r.

Szkoły otwarte, weekend mijał przyjemnie, wesoło i spokojnie, można spać do późna, nie trzeba nic robić - czyli po prostu zwykła niedziela. Ale pozory mylą - do salonu wparował mój starszy brat Kuba i oświadczył, że jego kolega z klasy ma koronawirusa i cała klasa musi odbyć tygodniową kwarantannę wraz z rodzinami. CO? To chyba był sen. Mamy kisić się w domu jak ogórki w słoiku przez bity tydzień, nie mogąc nawet wyjść na klatkę schodową? Po usłyszeniu wiadomości moja mama powiedziała parę brzydkich wyrazów, a tata nawet się nie odezwał.

I w ten oto sposób zepsuł mi się humor.

   *           *        *

Wieczorem, gdy grałam sobie w grę na laptopie, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i skrobanie psich pazurów po podłodze. Po chwili hałasy ucichły. Potem mama powiedziała mi, że dziadek wziął od nas Lusię (mojego kochanego pieska) do siebie, żeby wyprowadzać ją na dwór, gdy my będziemy w domu. Przed oddaniem psa mama zdezynfekowała jej sierść. Zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno. Nie będę mogła pocieszyć się nawet moim futrzastym zwierzątkiem.

Dzień 2 - 7.09.2020r.

Gdy wstałam, okazało się, że musimy mieć aplikację na telefon, w której potwierdza się, że odbywa się kwarantannę. Wyczytałam w Internecie, że aplikacja prosi tylko o cztery selfie dziennie, w losowych godzinach. Szkoda, że na zdjęciach wyglądam jak troll.

W dalszym ciągu było mi smutno z powodu braku pieska. Teraz najchętniej bym się do niej przytuliła.

Dzień 3 - 8.09.2020r.

Przepisywałam lekcje, gdy nagle przyszedł do mnie SMS. Kiedy go otworzyłam, bardzo się zdziwiłam. Było to zdjęcie przedstawiające mojego psa wyciągniętego na kanapie. No, jeszcze tego brakuje. Wróci do domu rozpuszczona do tego stopnia, że będzie miała w głębokim poważaniu prośby o zejście z kanapy. 

Dzień 4 - 9.09.2020r.

Rozejrzałam się po salonie i pomyślałam, że nie będzie tu takiego porządku, kiedy wleci tutaj ruda kulka szczęścia. Minęły tylko trzy dni, a ja zapomniałam, jak wygląda Lusinka. Bez niej jest jakoś... smutno. Nie ma się do kogo przytulić, a psina nie popatrzy na nas swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Przynajmniej nie będzie tyle sierści na dywanie, a pod stołem nie będzie nikt żebrał przy jedzeniu.

Położyłam się w legowisku Lusi, odliczając dni do końca.

Dzień 8 - 13.09.2020r.

Dostałam od swojej pani od skrzypiec zadanie, aby nagrać jej utwory, których uczyłam się na zdalnym nauczaniu - poprzednia pani była na zastępstwie, ale w tym roku już nie uczy w naszej szkole, więc zanim właściwa pani wróci, jest jeszcze jedna, czyli właśnie ta (nie wiem nawet, ile razy już to komuś tłumaczyłam).

Przypomniałam sobie dwa utwory i mama mnie nagrała. Gdy wysłała nagrania, postanowiłam jeszcze trochę poćwiczyć. Niestety, nie dawało to efektu. Nie miałam też z tego żadnej frajdy, ponieważ, aby dobrze coś wyćwiczyć, potrzeba wskazówek. Ja niestety ich nie miałam, więc spakowałam instrument do futerału i cieszyłam się resztą weekendu.

Dzień 9 - 14.09.2020r.

Od rana zajmowałam się lekcjami, nauką i tego typu rzeczami, aby czas minął jak najszybciej. Dzisiaj miała do domu wrócić Lusia - mój kochany kłębek rudej sierści. Dziadek nawet opowiedział mi, że kiedy była z nią na podwórku, a ona nie chciała iść, powiedział do niej „Idziemy do Basi" - od razu ruszyła. Musiała się jednak bardzo rozczarować, kiedy zamiast do domu poszła do dziadka.

Podsumowanie:

- Codziennie dzwonił do mojej mamy dzielnicowy. Pytał się, czy jesteśmy w domu i czy wszystko w porządku.

- Ode mnie i mojego brata aplikacja nie chciała zdjęć (no i dobrze).

- Czekałam do godziny piętnastej, aby poprosić o lekcje. Potem przepisywałam je do dwudziestej - no po prostu super.

Barbara z VII c